Tak, tak! Niemcy! Niniejszym pragnę w tej chwili oświadczyć, iż każdy, kto rozpowiada owe słynne mity o brzydocie niemieckich dziewcząt, kopie jednocześnie dołki pod własną nacją i własnymi dziewczętami. A to z jednego, prostego powodu - praktycznie większość mieszkańców wschodnich Niemiec, to potomkowie Połabian - narodu najbliższego Polakom tak, językowo, jak i kulturowo... i genetycznie...
Oczywiście tak sensacyjna informacja nie może zostać podana do wiadomości publicznej w samych Niemczech, nie ze względu na chęć zatuszowania procederu wynarodowienia tych ludzi, ale, by utrzymać w niezmienionej formie własne państwo. Wyobraźcie sobie teraz, że połowa obywateli Polski otrzymuje informację, że wcale nie są Polakami - nie mówię, iż spowodowałoby to ogólne poruszenie, ale ludzie są różni. W pewnym sensie, stabilność samych Niemiec mogłaby być narażona na szkodę...
Nie zamierzam ponownie zagłębiać się w daty, bo dopiero teraz uświadomiłam sobie, jak okropnie jest to nudne. Ten artykuł pozwolę sobie uczynić nieco bardziej przystępnym.
Otóż, we wczesnych czasach średniowiecznych, teren obecnych Niemiec zamieszkany był przez cztery słowiańskie plemiona - Obodrzytów, Wieletów, Ranów i Łużyczan. Z nich wszystkich wyłącznie Łużyczanie po dziś dzień zachowali swój język (właściwie języki) i odrębność kulturową. Ranowie (a raczej ich język) znikli już w XIV stuleciu, choć wcześniej znani byli jako jeden z najwaleczniejszych ludów na Bałtyku. Niestety, gdy język rański umierał, większość ludności była niepiśmienna i w tych warunkach nie mogły zachować się żadne, pisane w nim teksty. Choć, faktem jest, iż jeszcze do początków XX wieku (!) Ranowie używali słów z rodzimego języka na określenie przedmitów związanych z ich rybacką profesją, oraz pewne produkty żywnościowe i zjawiska natury. Przez naprawdę długi czas odróżniali się też moralnością i stylem życia od Niemców, którzy niezbyt często osiedlali się w ich rodzimych stronach. Tam też zachowała się jedna z najważniejszych świątyń rodzimej religii Słowian.
Gdy w X wieku, Polacy przyjmowali chrzest, państwa Połabian opierały się temu z całych sił... i, jakkolwiek, uprzednio, przed masową chrystianizacją Europy, Obodrzycy i Wieleci byli nacjami liczącymi się, które budziły postach u Niemców i Duńczyków, mając naturalną zdolność do zwyciężania wszelkich bitew😉 W pewnym momencie stali się ofiarami krucjaty. Jednakże, państwa Połabskie istniały aż do XII wieku. Można powiedzieć, stosując typowy polski styl myślenia, iż ''walczyły one do końca''. Zapewne, wielu z nas pamięta jeszcze ze szkoły, iż Polacy przyjęli chrzest od Czechów, gdyż przyjęcie go od Niemców oznaczałoby im się podporządkowanie. Z taką właśnie sytuacją Połabianie mierzyli się w wieku X - wówczas, granicząca z nimi Marchia Saska masowo ściągała na tereny połabskie misjonarzy, żołnierzy i osadników. Wówczas, wybuchło udane powstanie Połabian, którzy na kolejnych 200 lat wypędzili Niemców ze swych ziem. Po tych 200 latach właśnie większa część ziem połabskich padła ofiarą krucjaty i poddała się - z wyjątkiem Obodrzyców. Przewodzący nim książe Niklot odparł krucjatę i z całych sił, aż do swej śmierci w bitwie walczył, by utrzymać przy sobie swoje ziemie. Nie akceptował chrześcijaństwa, przyjął jednak niemiecką zwierzchność, licząc, iż brak buntu zwiększy szanse jego państwa na przetrwanie...
To państwo możemy odwiedzić do dzisiaj. Jest to niemiecki land Meklemburgia. Po śmierci księcia Niklota, obodrzyckie państwo stało się lennem Niemiec, jednak władzę zachował jego syn, Przybysław. I - niespodzianka! Jego potomkowie stracili meklemburską koronę dopiero równo 100 lat temu w roku 1918!
Oto fotografia przedstawiająca Połabianki ze swoimi dziećmi w roku 1865. Wówczas nie było już języka połabskiego na Połabiu, jednakże strój ludowy przetrwał bardzo długo - męski do połowy XIX wieku, kobiecy - aż do początków XX...
Podbite plemiona połabskie spotykała w Niemczech seria upokorzeń - nie wynikających jednak z takich powodów, jakie motywowały germanizację Polaków w dwóch ubiegłych stuleciach. Nie było to możliwe, gdyż coś takiego, jak świadomość narodowa istnieje dopiero właśnie od 200 lat. Połabianie tymczasem, nie mogli być obywatelami miast, być przyjmowanym do pewnych cechów rzemieślniczych, zakazane były małżeństwa Niemców z Połabiankami a pańszczyźniana chłopka połabska, po śmierci dziecka zmuszona była wypłacić panu pewną sumę, od straty majątkowej...
Ciężko nam dziś w to uwierzyć, ale ówczesnymi Niemcami motywowały względy ekonomiczne, nie rasizm - choć, jak to wyglądało i jak czuli się ludzie zepchnięci na dno drabiny społecznej przez bycie kimś innymi, niż ci którzy nad nimi panują... współcześni Polacy uważają, że wiedzą, jak to jest, więc proszę bardzo! To wszystko zapewne stłamsiło połabską kulturę, spychając ją do lepianek wiejskich i nie pozwalając rozwinąć się na normalnych warunkach.
W tej sytuacji Połabianie (dokładniej, jedynie jeden odłam Obodrytów - Drzewianie) przetrwali do XVIII, gdy wydano zakaz posługiwania się ich językiem w miejscach publicznych. Odtąd dzieci karane były za mówienie nim w szkole a jego rola ograniczyła się wyłącznie do komunikacji domowej. Pomimo to nauczyciele odnotowywali znaczne ''niesubordynacje'' połabskich dzieci, które bardzo długo broniły się przed rozmawianiem między sobą po niemiecku. Ostatecznie, ostatnia kobieta, będąca native speakerem języka połabskiego, zmarła w roku 1756.
Jednakże, XVIII wiek, jako znacznie bliższy czasom współczesnym, odznaczał się tym, iż spora część społeczeństwa potrafiła już pisać. Toteż, na wieść o osobliwym języku miejscowej ludności, na ostatni skrawek Połabia, ściągać zaczęli pastorzy, którzy, z czystej ciekawości spisali dosyć spory słownik wymierającego języka. Zrobił to także sołtys wsi Sutyń, niejaki Jan Niebur, podpisujący się jako Johann Parum Schultze (''shultze'', to nie nazwisko a przydomek odziedziczony po ojcu - oznacza właśnie ''sołtys''), który był jedynym w historii native speakerem języka połabskiego, który sporządził jakiekolwiek jego zapisy.
Połabska wieś. Teraz, by nie było tak strasznie, powiem, iż do ostatecznej asymilacji Połabian doprowadzić mogła w dużej mierze Wojna Trzydziestoletnia, przynajmniej, owy połabski pisarz wysuwa taką teorię. Mówiąc w dużym skrócie to, co zrobiła ta wojna dla Niemiec, to mniej-więcej to samo, co ostatnia światowa zrobiła dla Polski a miasto Magdeburg wyszło z owej wojny w stanie nie lepszym, niż Warszawa w 1945... co w takiej stuacji, morderczych walk i nieustającego strachu zrobić mogli żyjący wspólne w jednej wsi niemieckojęzyczni i połabskojęzyczni chłopi? Oczywiście - współpracować. A w jakim wówczas języku łatwiej im było się komunikować? Jasne, że po niemiecku. Nie wspominając już o tym, że spora liczba Połabian podczas ej wojny także straciła życie. A na Połabie zaczęły przybywać rodziny niemieckie, które w swoich stronach straciły wszystko i szukały tutaj nowego, lepszego życia. Coś, jak Kresowiak przybywający na Ziemie Odzyskane. No i w końcu z kim ci Połabianie mieli rozmawiać po połabsku?
A teraz, końcowa niespodzianka - po zjednoczeniu Niemiec w roku 1890, w spisie powszechnym 585 osób zadeklarowało język wendyjski (czyli połabski po połabsku - Wendowie to ogólna nazwa Słowian, nadana im przez Niemców, która po pewnym czasie przyjęła się, jako nazwa własna Połabian w ich własnym języku), jako swój język ojczysty😳 Jak to możliwe ponad 100 po ostatecznym jego wymarciu jako środka komunikacji? Owszem, bywało jeszcze jakiś czas później, iż ktoś deklarował znajomość języka połabskiego w formie szczątkowej... wysłana przez Polaków delegacja nie znalazła jednak ani jednego Drzewianina w rejonie, gdzie według spisu powinien on przebywać. Dla badaczy nie jest to jasne i sama, nie chcę rzucać tu sensacyjnymi teoriami, jednak... na moją głowę, taka informacja nie musi oznaczać od razu 585 osób mówiących po połabsku a 585 osób uważających się za Połabian, którzy podali język swego narodu, jako język ojczysty, by zaznaczyć, iż są kimś innym, niż Niemcy nawet, jeśli go nie znali. Do narodowości Obodryckiej w Niemczech przyznają się dziś wyłącznie osoby ze świata kultury, dawna szlachta i ci, którzy mają pewną silną pozycję społeczną. Przeciętny Połabianin uważa się za Niemca i nie ma pojęcia kim tak naprawdę jest.
Połabianka nad Bałtykiem😃 W czasach powojennych istniał projekt, by przywrócić Połabianom ich język i kulturę. Jednak... w dzisiejszych realiach nie ma to praktycznie żadnego sensu. Wyobraźmy sobie teraz, iż jesteś przeciętnym mieszkańcem wschodniej Polski i nagle, do twoich drzwi pukają jacyś ludzie i oświadczają, iż ty wcale nie jesteś Polakiem, ale np. jakimś spolonizowanym odłamem Rusinów, których język przetrwał w zapisach... potem słyszysz to na ulicach, w telewizji, nagle ktoś wyznacza granicę, między obszarem nowego Państwa, wprowadza, jako drugi język urzędowy ten wymarły język i zmusza dzieci, by uczyły się go w szkołach, jednocześnie wmawiając im, iż, Polacy są ich wrogami, gdyż podbili ich i bestialsko wynarodowili w przeszłości. Dzieci po takiej lekcji wracają do domu i pytają "czy ci Polacy naprawdę są tacy źli?'' A ty nadal czujesz się owym Polakiem. Zapewniam, że taka historia jest możliwa. I, że musiałoby minąć kilkanaście pokoleń, by Połabianie naprawdę ''docenili'' tę przymusową reslawizację. Na początku, lwia część ludności zapewne pragnęłaby powrotu do Niemiec, który zresztą już raz wywalczyła sobie w 1989 roku... być może to i tak by się stało. Przodków dzisiejszych Połabian spotykało cierpienie i poniżenie za to, kim są. Nie mieli prawa być tacy, jak Niemcy. Dziś ich potomkowie są pełnoprawnymi obywatelami niemieckiego państwa i cieszą się wszelkimi możliwościami samorozwoju tak, jak ich germańscy sąsiedzi. Są znacznie szczęśliwsi, jako Niemcy, bez jakiejkolwiek odrębnej świadomości a co za tym idzie kompleksu niższości wobec sąsiadów. To mniejsze zło.
Miłego!
D.C.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz